Witam was serdecznie. W dniu dzisiejszym poruszam temat, który w moim przypadku często się pojawia. Od dłuższego czasu żyję tak jak gdyby moje życie polegało tylko na wizytach u lekarzy, rehabilitacji i szpitalach. Jest to mocno męczące a w okresie zimowym dodatkowo kłopotliwe ze względu na moje złe samopoczucie i intensywny ból. Od ostatniego wyjścia ze szpitala czyli od początku grudnia ze względu na złe samopoczucie nie poszłam na 4 wizyty, które teraz muszę jakoś na nowo umówić. Do tego muszę załatwić sprawę z neurologią w szpitalu na Banacha, bo przed świętami dostałam tam właśnie skierowanie na cito do szpitala, a jakoś nie składa się, żebym mogła tam dojechać.
Grudzień wyglądał tak, że 4 wyszłam ze szpitala z zespołem popunkcyjnym, 5 powinnam mieć wizytę u dermatologa, ale ze względów takich, że nasilał się ból głowy i zasłabnięcia to niemalże nie wstawałam nawet z łóżka, 7 grudnia miałam mieć wizytę u okulisty- wystąpiła podobna sytuacja jak dwa dni wcześniej, następna wizyta to 11 grudzień i laryngolog- niestety na wizytę czekałam prawie rok, ale jeszcze ciągle przez ten zespół popunkcyjny nie wychodziłam z domu, kolejna wizyta to kwalifikacja na oddział rehabilitacji ogólnej w Konstancinie 12 grudnia, to był pierwszy dzień kiedy wyszłam z domku- ale wiedziałam,m że jeśli się nie stawię to będę musiała czekać 4 lata na przyjęcie do szpitala. Później odpoczywałam na kolejną wizytę umówiłam się do lekarza internisty ale dopiero na 21 grudnia. Byłam na tej wizycie, dostałam skierowanie do poradni rehabilitacyjnej i do szpitala na oddział neurologii a także recepty i następna wizyta u pani doktor na 5 stycznia. Do poradni rehabilitacyjnej w tej przychodni w której pracuje moja pani doktor internista dostałam termin 28 grudnia, niestety nie dałam rady wstać w dniu wczorajszym z łóżka i nie dojechałam. Bardzo silny ból w stawach. Do tego 22 grudnia wieczorkiem zadzwoniono do mnie i wyznaczono mi termin na rehabilitację... 0d 2 stycznia 2018r, przez dwa tygodnie, w styczniu 10 mam wizytę u pulmonologa, pierwszą u tej pani doktor i obawiam się, że nie będzie ich za dużo bo Ona też przeszła na emeryturę, a teraz jest tylko raz czy dwa razy w tygodniu, więc chyba długo nie będzie pracować... Oczywiście w styczniu muszę załatwić z tym oddziałem neurologii później 6 luty Bydgoszcz i genetyk, 8 luty przyjęcie na oddział rehabilitacji,następnie 12 kardiolog, którego będę musiała przełożyć a 14 luty rezonans szyi. Na sama myśl ile tego wszystkiego jest to już nie mam siły. Wiem, że rehabilitacja w moim przypadku jest jedynym ratunkiem, ale czasami mam dość, lekarzy, szpitali i tego wszystkiego.
Wiem, też że powinnam się cieszyć, że mam tyle tego bo inni latami nie mogą dostać się na rehabilitację i uwierzcie mi doceniam to, ale czasami myślę, że nie daję rady tego wszystkiego ogarnąć, bo zwyczajnie nie mam siły i boli...
Na tym kończę mojego posta, zapraszam do czytania, komentowania, i obserwacji bloga...
Blog jest historią życia 40 letniej kobiety która od dzieciństwa chorowała a w wieku 33 lat okazało się, że jest to rzadka choroba genetyczna. Blog jest o zmaganiach i trudach codzienności,walki z chorobą, walki z niesłusznym oskarżeniem o symulacje i walki z bólem. Blog jest o szukaniu pomocy, zaufania...
Polecany post
Nowy rok, nowe ulotki, stare probleny - zbiórki itp
Witam Was serdecznie. Moi drodzy jak wiecie wydatki na leczenie nie maleją, a wręcz przeciwnie rosną... Od początku roku straciłam też jed...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz