Polecany post

Nowy rok, nowe ulotki, stare probleny - zbiórki itp

Witam Was serdecznie. Moi drodzy jak wiecie wydatki na leczenie nie maleją, a wręcz przeciwnie rosną... Od początku roku straciłam też jed...

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Odrobina szaleństwa, wspomnień, ucieczka od rozchorowanej codzienności

Witam Was serdecznie.  Postanowiłam, że nie zawsze będę pisała tylko o tym jak jest mi strasznie źle i niedobrze. Nie chce żebyście brali mnie za kogoś kto ciągle użala się nad sobą. Po za tym zawsze starałam się korzystać w miarę możliwości z życia. W okresie nastoletnim imprezy, koncerty, wyjazdy (często na tzw. spontana-  i te okazywały się najlepsze) Starałam się żeby choroba nie przeszkadzała mi w życiu dzialając w różnych organizacjach od ZHP, Oazie Ruchu Światło-Życie, przez grupę literacka "Ponad", następnie organizacje ekologiczne, partie polityczne, zespoły muzyczne
Po pierwsze chciałam odnaleźć swoją właściwą drogę - bo bardzo długo szukałam to co myślałam że uda mi się robić w przyszłości, po za tym wiele rzeczy mnie interesowało i nie potrafiłam zamknąć się w jakimś małym kręgu a często były to całkiem skrajne sprawy.
Po drugie była to często moja ucieczka od codzienności która wiązała się z chorobami, szpitalami (i to nie tak jak teraz, ze idzie się do szpitala na kilka dni - ja leżałam w szpitalach nawet po 2-3 miesiące, często to był mój drugi dom) wystarczyły dwa lub trzy takie pobyty w roku a ja wypadałam z rzeczywistości - bo tam miałam życie szkolne, często święta, sylwester itp.
Więc musiałam jakoś uciekać- realizować się, żyć i funkcjonować w społeczeństwie a nie myśleć tylko o chorobie i lekarzach i lekach w świecie w którym próbowali (bardziej lub mniej świadomie zamknąć mnie moi bliscy- od których aż wstyd się przyznać ale i wielokrotnie usłyszałam, że przez moje ataki nie powinnam wychodzić z domu bo to wstyd, lub że jestem ciężarem dla innych), dlatego uciekałam bo nie zgadzałam się z mentalnością małomiasteczkową.
Teraz mieszkam w Warszawie i nie znoszę zamykania i stygmatyzowania. Uważam, że to że jestem chora nie oznacza że nie mam  prawa założyć szpilek chociaż często słyszę takie komentarze, zdaje sobie sprawę, że nie służy to mojemu zdrowiu, ale podobnie jak każdego innego wiec dlaczego nie zwraca się uwagi na inne kobiety tylko na kobiety o kulach lub na wózkach inwalidzkich.
Po za tym mam prawo do szaleństwa, więc zdecydowałam się na wyjazd do rodzinnego miasta na rocznicowe spotkanie po 20 latach ukończenia szkoły podstawowej, pojadę tam pociągiem na wózku elektrycznym, ponieważ w mieście tym i w podróży bez wózka elektrycznego sobie nie poradzę .
Bardzo chce się zobaczyć z ludźmi ze szkoły ale pociąg powrotny mam dopiero na drugi dzień wieczorem wiec muszę coś wymyślić pewnie rano pojadę do Częstochowy bo tam mam możliwość funkcjonowania przez cały dzionek na mieście z wózkiem a w Radomsku nie da rady bo nigdzie nie wjadę wózkiem, przykre ale prawdziwe. A moi znajomi mieszkają w blokach i nie wjadę z wózkiem :(
Jak zawsze zapraszam do odwiedzania bloga czytania, komentowania. wkrótce opisze Wam jak wyglądała dzisiejsza wizyta w poradni reumatologicznej i co jest jej konsekwencją. A błędy poprawie na komputerze, ten post jest pisany na tablecie a, tu niestety nie posiadam klawiatury w języku polskim. Bardzo Was przepraszam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz