Polecany post

Nowy rok, nowe ulotki, stare probleny - zbiórki itp

Witam Was serdecznie. Moi drodzy jak wiecie wydatki na leczenie nie maleją, a wręcz przeciwnie rosną... Od początku roku straciłam też jed...

poniedziałek, 30 października 2017

1.Boli nie do wytrzymania...2. Poszpitalnie

Witam Was serdecznie. W dniu dzisiejszym zdecydowałam się poruszyć kilka tematów. Może rozpocznę inaczej niż w tytule czyli od tematu drugiego. Jest to sprawa mojego pobytu w szpitalu i powrotu do domu z nową diagnozą, zmianą leczenia... i ogromnym bólem.
W szpitalu byłam od piątku rana (8.00) do poniedziałku popołudnia (15.30). Na moje nieszczęście łóżka były fatalne. materac nie wiem czy miał grubość około 5 cm. Kiedy się na nim położyłam poczułam każdy pręcik, każdy szczegół tego łóżka. Pani doktor uznała, że jest źle i dlatego poleciła przynieść mi wszystkie koce z oddziału - niestety wiele tego nie było.
W niedzielę miałam etap pół godzinny, gdzie zasłabłam, serduszko mi waliło i było gorąco  duszno i zimno jednocześnie, ale holter, który nosiłam od piątku już nie działał ponieważ padła bateria, a dzwonek który powinien zawiadomić pielęgniarkę nie zadziałał. Po około pół godziny powoli zaczęło się stabilizować mogłam więc pojechać o dyżurki pielęgniarek i opowiedzieć wszystko. Miałam w ów  czas zmierzone ciśnienie- było ono prawidłowe i tylko w niewielkim stopniu podwyższone bo 138 tętno. Pojechałam na salę tam wykonano mi ekg które na szczęście nie wykazało nic konkretnego tętno wtedy było już 120 (jestem ciekawa tylko czy coś wykazało by gdybym podczas tego kołatania miała wykonane badania).
Bo od kiedy pamiętam mam takie objawy i nigdy nie wiadomo z jakiego powodu.
W nocy z niedzieli na poniedziałek spałam około godziny. resztę przeszkadzał mi ból który bardzo szybko się nasilał. Miałam trudności z leżeniem na łóżku, z siedzeniem na łóżku, ale i na wózku, nie dawałam rady długo wytrwać.
W poniedziałek rano ból już był na tyle silny, że nie potrafiłam powstrzymywać się od łez. W poniedziałek przyszło do mnie troje stażystów z dermatologi i mieli mnie skonsultować co mi dolega, każde z nich miało inną diagnozę . Na   Ich konsultację czekałam od piątku a przyszli w poniedziałek około 14.30, a ja czekałam z wypisem tylko na Nich.
Ponieważ silny ból nie ustępował, Pani doktor po konsultacji z poradnią leczenia bólu uznała, że może podać mi 10 morfiny. Zastrzyk dostałam w mięsień na ramieniu ręki prawej. Niestety przy tak silnym bólu ból nie ustąpił, jedyne co mi pomogło to  mój organizm był wyciszony, przytłumiony. Wróciłam do domu ledwie przytomna, podróż mocno się dłużyła w tym osłabieniu. Mam zmienione leki kardiologiczne na Bisocard 2x1 i zwiększone na 3x1 Calperos do tego jakieś maści na tą moją podrażnioną skórę. Teraz w skrócie o niezorganizowanym oddziale:
Muszę przyznać, że tak niezgranego personelu na oddziale jeszcze nie widziałam. Widać było, że panie pielęgniarki (każda z osobna sympatyczna, ale jeśli dochodziło do robienia czegoś w zespole to każda próbowała rządzić i wyczuwało  się konflikt, który często odgrywał się na pacjencie - niestety)
Na tym kończę tego posta, przyznam się, że powstawał on tydzień czasu, ponieważ co otworzyłam komputer, to zasypiam. Ból i zmęczenie robi swoje. Żeby złagodzić ból zakupiłam termofor, maskotkę, bo skoro gorąca kąpiel na chwilę łagodzi ból to może miejscowo jak rozgrzeję będzie podobnie.
Myślę, że może się zaprzyjaźnimy z byczkiem :) zobaczcie Sami.
Zachęcam do czytania, komentowania i stałej obserwacji bloga. Zapraszam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz