Witam Was serdecznie. W dzisiejszym poście postanowiłam umieścić dwa tematy. Pierwszy z tematów dotyczy wczorajszej wizyty w poradni rehabilitacyjnej. Zauważyłam, że chyba w tym roku NFZ w Warszawie zmniejszył limity na rehabilitację. Bo od kiedy leczę się w Warszawie jeszcze nigdy nie widziałam aż tak dużych problemów (obecnie w wielu miejscach nie ma już o dawna zapisów, niektóre placówki mają umowę tylko na 3 miesiące po 3 miesiącach przerwy), terminów w wielu miejscach nie ma :( coś strasznego. Mnie się udało, bo w przychodni do której poszłam od poniedziałku wznowili zapisy od marca ale mają tylko od lipca do września. Na szczęście ja mam zlecenie na cito więc od 20 czerwca zaczynam rehabilitację w jednej przychodni, kończę 7 lipca, a 10 lipca rozpoczynam w tej gdzie byłam obecnie i będę miała do 21 lipca, a następnie miesiąc przerwy i później odział w Konstancinie. mam nadzieję, że mój organizm przetrwa ten maraton. :)
Drugi temat, to przykra sytuacja która miała miejsca w dniu dzisiejszym. 4 godziny po całym zajściu a ja nadal czuję się fatalnie.
Dziś uciekł mi autobus, następny miałam mieć po 30 minutach, więc żeby nie czekać, przejechałam przystanek dalej i tam już miałam autobus, którym mogłam podjechać część drogi (3 przystanki przed domem), a ponieważ byłam na wózku, postanowiłam resztę drogi pokonać wózkiem. Niestety droga ta zajęła mi 2 godziny... jak widać na załączonej fotografii Kierowca, który uważał, że wszystko może zablokował i tak wąski chodnik. Nie było możliwości żebym go ominęła. w tym miejscu był krawężnik około 10 cm więc bałam się, że spadnę, po za tym nie miałabym jak podjechać ponownie (musiałabym do końca ulicy jechać jezdnią, a niestety droga jest w tym miejscu dość ruchliwa i obawiałam się o swoje bezpieczeństwo). Po 20 minutach wołania i dotykania samochodu licząc na to, że może usłyszy mnie kierowca i wyjdzie zdecydowałam się zadzwonić po pomoc. W całym stresie zapomniałam numeru do straży miejskiej więc postanowiłam zadzwonić na numer alarmowy. Telefon odebrał pan kiedy wyjaśniłam co się stało a ponieważ byłam już mocno roztrzęsiona, to postanowił wysłać policję, żeby mi pomogli. Podałam numer rejestracyjny samochodu i czekałam na pomoc, po 40 minutach zadzwoniłam po raz drugi ponieważ nikt się nie pojawiał, a moje samopoczucie na słońcu się pogarszało. Kiedy zadzwoniłam po raz drugi na numer alarmowy pani powiedziała, że zlecenie jest przetwarzane że za chwilę powinna przyjechać policja... Kiedy minęła godzina od wezwania pojawiła się pani, która wsiadła do samochodu, który mnie blokował i odjechała. Na moje szczęście mogłam po prawie półtorej godziny pojechać do domu. Odjeżdżając zadzwoniłam po raz trzeci na numer alarmowy powiedzieć, żeby anulowali moje zgłoszenie bo samochód odjechał i ja mogę jechać dalej, a ponieważ już się bardzo źle czułam nie zamierzałam a ni minuty tam spędzić więcej niż to było konieczne.
Najbardziej przykre jest to, że niepełnosprawni nie mogą liczyć na pomoc odpowiednich służb.
Wygląda na to, że osoba na wózku musi liczyć na szybki powrót kierowców... Ta bezradność jest okropna :(
Na tym kończę dzisiejszego posta bo czuję się fatalnie, podwyższone ciśnienie, ból głowy i wymioty. To wszystko zrobił pewnie stres i przegrzanie organizmu.
Zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga.
Blog jest historią życia 40 letniej kobiety która od dzieciństwa chorowała a w wieku 33 lat okazało się, że jest to rzadka choroba genetyczna. Blog jest o zmaganiach i trudach codzienności,walki z chorobą, walki z niesłusznym oskarżeniem o symulacje i walki z bólem. Blog jest o szukaniu pomocy, zaufania...
Polecany post
Nowy rok, nowe ulotki, stare probleny - zbiórki itp
Witam Was serdecznie. Moi drodzy jak wiecie wydatki na leczenie nie maleją, a wręcz przeciwnie rosną... Od początku roku straciłam też jed...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz